Podsumowanie: Czerwiec-lipiec 2018


Cześć! Jak Wam mija to niedzielne popołudnie?
Nie tak dawno pytałam w ankiecie na moim Instatory jaki wpis chcieliście zobaczyć jako następny na moim blogu i spośród podanych możliwości niewielką przewagą głosów wygrało właśnie podsumowanie miesiąca! A że ostatni wpis z tej serii ukazał się w maju, to pomyślałam,że to bardzo dobry pomysł :)
Tym razem będą to jednak zsumowane dwa miesiące: czerwiec i lipiec, bowiem w ostatnim czasie działo się u mnie nie-fotograficznie tyle,że nie byłam w stanie opracować dwóch oddzielnych podsumowań, a z drugiej strony fotograficznie nie było też tego na tyle, żeby się  rozpisywać.
Czerwiec upłynął mi pod znakiem ostatnich poprawek i obrony pracy magisterskiej- był bardzo intensywny i stresujący czas, lecz mimo wszystko udało mi się wykonać w międzyczasie sesję pary, sesję z wieczoru panieńskiego, kilka portretów Sylwii i Kasi oraz masę innych ujęć z codzienności. Wydawało mi się,że kiedy cały ten zamęt w moim życiu związany z końcówką studiów nareszcie się skończy, będę miała mnóstwo czasu i jeszcze więcej chęci do wykonywania kolejnych sesji, bo przecież nie ma na to lepszej pory niż środek lata! Tymczasem po obronie okazało się,że potrzebuję chwilę przerwy, odpoczynku i chwili na nadrobienie zaległości, wobec czego w lipcu panował u mnie całkowity zastój w temacie zleceń. Nie bez znaczenia pozostawał także fakt, że na początku miesiąca rozpoczęłam staż i po 8 godzinach w biurze, wyjście w plener to zdecydowanie nie było to na co miałam ochotę. Teraz wydaje mi się,że na tyle odnalazłam się już w nowej sytuacji,że sierpień będzie lepszy w kwestii foto i uda mi się przynajmniej zrealizować zlecenia, na które brakło czasu w lipcu oraz liczę na to, że pogoda w mniejszym stopniu będzie krzyżować te plany :D
Nie przedłużając zapraszam do właściwej części podsumowania!

Wieczór panieński Reni- to fotograficznie wyzwanie  jest zdecydowanie jednym z najlepszych i najmilej spędzonych jakie do tej pory mi się trafiły. :)

Skoro czerwiec to i truskawki! A potem czereśnie,jagody, śliwki i cała reszta :)
Lato to zdecydowanie najsmaczniejsza pora roku!
Jedno z tych miejsc w mojej okolicy, które latem koniecznie muszę odwiedzić czyli zalew w Wilczej Woli, tym razem trafiłam tam szukając idealnego miejsca na sesję pary, a przy okazji zrobiłam kilka zdjęć kuzynowi.


Jak widzicie zalew spisał się świetnie i już kolejnego dnia pojawiłam się tam ponownie, tym razem w towarzystwie Agnieszki i Michała. Całą sesję tej pary znajdziecie tutaj.
Początek lata zawsze tworzy scenerie w moim ogrodzie <3 W tym roku udało mi się wykonać tam całkiem fajną serię autoportretów oraz zdjęcia z Sylwią i Kasią.


Wieczorami niejednokrotnie łapałam tam też w kadr przepiękne promienie zachodzącego słońca.

Czerwiec obfitował nie tylko w piękne zachody słońca, ale także liczne przejażdżki rowerowe. Te z kolei zazwyczaj kończyły się kolejnymi zdjęciami mojego roweru do kolekcji :D

Letnie zachody słońca spędzane na łonie natury z aparatem w ręku-dla mnie nie ma chyba nic bardziej relaksującego! :)
Tuż przed żniwami. Pola pełne zbóż i bławatków oblane ciepłymi promieniami słońca tworzą duet idealny.

W zeszłym roku zrobiłam podobne zdjęcie (mozecie je podejrzeć w tym wpisie), lecz nie byłam dostatecznie zadowolona z efektu,dlatego zdecydowałam się je powtórzyć. Niestety chyba nie jest mi pisane zrealizowanie tego jednego wymarzonego kadru, bowiem tym razem słońce zaszło w ekspresowym tempie a mi po chwili padła bateria... Dobrze,że mam przynajmniej jeden zadowalający kadr z tej sesji :)
 
Większe szczęście dopisało mi jednak innym razem, w momencie, kiedy pośród pól dostrzegłam wielką łąkę rumianów. Byłam nią totalnie zachwycona! Serię autoportretów, które tam wykonałam możecie obejrzeć tutaj.

Są takie miejsca, zapisane głęboko w sercu... Dom babci <3
Mogłabym pisać na ten temat elaboraty, bo na prawdę kocham to miejsce! Tam nawet każdy najmniejszy kąt i każda rzecz wiąże się z miłymi wspomnieniami. 

Szukając ciekawych miejsc na letnie sesje na jednej z polnych dróg natknęłam się na takiego oto psiaka,
który pięknie zapozował mi do zdjęć.

Mniej przypadkowe były spotkania z motylami, na które polowałam z aparatem w okresie końcowych poprawek do mojej magisterki. Efekty tych spotkań mogliście już obejrzeć w tym wpisie.

20 czerwca mój do tej pory jedyny i niezastąpiony 550D oficjalnie przeszedł na emeryturę ustępując miejsca nowemu body- 6D. Dostałam wiele pytań odnośnie tego jak pracuje mi się z nowym aparatem, co się zmieniło, czy odczuwam wielką różnicę pomiędzy tymi dwoma modelami itd., lecz powiem Wam jedno: zdecydowanie jego zakup to była dobra decyzja. :)

Pierwsze lipcowe dni w sadzie i przepyszne różowe jabłka, sprawdziły się idealnie także jako motywy do zdjęć :) To były jedne z pierwszych zdjęć wykonanych nowym body i rzeczą, która najbardziej mnie przy tym zdziwiła, było to,że po podpięciu 50-tki zrobiło się tak...szeroko haha.




W śliwkowym zakątku... Pokazywałam Wam już jedną serię zdjęć wykonaną w tym miejscu, ale na publikację czeka jeszcze druga z koszykową torebką DIY w roli głównej :)

Kiedy późnym popołudniem do mojego pokoju wdzierają się takie promienie światła, wiem już,że zapowiada się cudowna złota godzina! Za każdym razem traktuję to jak zaproszenie do wyjścia w teren, lub chociażby do ogrodu...

i nie zdarzyło się jeszcze, abym tego żałowała :)

Jeden z tych pięknych lipcowych zachodów słońca, który pojawił się po dniu pełnym burz i deszczu zachęcił mnie nawet do spontanicznej autoportretowej sesji w towarzystwie słoneczników. A dzięki możliwości sterowania aparatem przez telefon przebiegła ona bardzo szybko i sprawnie. Teraz aż łapię się za głowę, myśląc o tym ile logistyki wymagało ode mnie zorganizowanie takiego wyjścia z wcześniejszym aparatem.

Jednym z głównych powodów, dla których zdecydowałam się zainwestować w pełną klatkę, była możliwość robienia zdjęć w trudnych warunkach oświetleniowych bez konieczności używania lampy zewnętrznej- co znacznie ułatwiło by mi fotografowanie np. w kościele. Póki co przetestowałam wysokie czułości ISO przy fotografowaniu w domu. Powyższe zdjęcie wykonałam około godz. 20.40 w moim pokoju,podpięłam Heliosa na pierścieniu pośrednim, ustawiłam ISO 1000 (co w moim poprzednim body oznaczało olbrzymie szumy), a później oglądając rezultaty byłam w szoku! Niemalże całkowity brak szumu! Co więcej przy ISO 4000 też było całkiem ok. To tylko potwierdza teorię,że warto było :)
Na koniec odrobina natury...
Wieczory po upalnym dniu spędzane na łonie natury są wspaniałe!
 Wiecie jak wtedy pięknie pachną pola, lasy i łąki? Jak głośno słychać świerszcze? Coś niesamowitego!

8 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia :) Twoje podsumowanie motywuje mnie do częstszego wychodzenia z aparatem :) Te z rowerem o zachodzie bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! Nie sądziłam, że moje wpisy mogą działać na kogoś motywująco (tym bardziej, że mi samej ciężko czasem się zabrać do stworzenia niektórych z nich, a zwłaszcza podsumowań, których ,,sklejenie'' wymaga dużo czasu), ale skoro tak jest to ogromnie mi miło :)

      Usuń
  2. Zawsze się rozpływam oglądając Twoje podsumowania :) Masz wielki talent do łapania chwil w swoje kadry.
    Koszykowe torebki są przepiękne i, aż trochę nie mogę uwierzyć, że to DIY! Mam nadzieję, że jeszcze je zobaczę w całej okazałości.
    Bardzo się cieszę, że jesteś zadowolona z nowego aparatu. Niech Ci służy jak najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada dziękuję za tak pozytywny komentarz! :) ''Torebka'' pojawi się jeszcze na pewno w oddzielnym wpisie, bo mam już nawet gotowe zdjęcia, czekam jednak z jego publikacją na właściwy moment. W jej przypadku najciekawsze będzie chyba to z czego powstała..., ale o tym napiszę wkrótce :)

      Usuń
  3. Cóż za przepiękne zdjęcia! Obserwuję, bo chcę dalej śledzić Twoją przygodę z fotografią. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Będzie mi bardzo miło,jeśli będziesz tu zaglądać częściej! :D

      Usuń
  4. Ahh, dawno mnie u Ciebie nie było więc muszę szybciutko nadrobić zaległości! Zaczynam więc od podsumowania, bo za każdym razem tutaj się rozpływam nad wpisami z tej serii. Twoje 'urywki codzienności', to dla mnie magia odkąd zaczęłam Cię obserwować <3 Lato na wsi, kwiaty, zachody słońca w Twoim obiektywie... no po prostu bajka <3 Masz niesamowite oko i ogromny talent do takich zdjęć <3 Jestem totalnie zakochana w tych 3 kolażach z jabłkami, śliwkami i mirabelkami! No cudo, cudo, cudo! Chciałabym też zobaczyć więcej kadrów z domu Twojej babci, bo te również wyglądają magicznie. Pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Cię widzieć tutaj ponownie! Od razu dziękuję za wszystkie pozostawione tego dnia komentarze i zabieram się za odpisywanie :) Cieszę się,że ''urywki'' tak Ci się spodobały, bo i ja sama bardzo lubię tworzyć wpisy z tej serii. Niestety tego lata miałam bardzo mało czasu na takie zdjęcia, w związku z czym wpisów tego typu powstało bardzo mało. Jesienią chciałabym rozwinąć trochę bardziej tą serię, jednak kwestia czy mi się to uda jest póki co wielką niewiadomą.
      Wizyty w babci są dla mnie zawsze wyjątkowe i niezwykle sentymentalne, teraz jednak sytuacja wygląda inaczej niż w czasie, kiedy tam mieszkałam i w czasie późniejszym, kiedy spędzałam u dziadków całe tygodnie lub nawet miesiące, w związku z czym nie mogę tam swobodnie fotografować, bo nie jestem już u siebie i czuję, że z szacunku do właścicieli po prostu nie wypada. W sumie nie bez powodu w kolażu znalazły się tak ,,neutralne'' kadry. :)

      Usuń