Jesienny wschód słońca



To miała być kolejna, jedna z tych bardzo pracujących sobót, kiedy to w planach do zrobienia jest tak wiele, że w zasadzie nie ma nawet czasu na myślenie o chwili dla siebie... ale zanim cała bieganina miała się zacząć chciałam przede wszystkim się dobrze wyspać! Coś mnie jednak poskusiło i postanowiłam zwlec się z łożka znacznie wcześniej niż powinnam, a wszystko po to by zobaczyć jesienny wschód słońca! Ale nie tak jak zwykle, przez niedosunięte rolety w swoim pokoju, ale w plenerze, na łonie natury, wśród pól.
Chwytając za rower jeszcze przed świtem i wybierając się na tak dobrze znane mi polne ścieżki, zastanawiałam się co tego ranka uda mi się zobaczyć (i czy zdążę wrócić nim pozostali domownicy wstaną). Czułam, że to może być jedyna okazja by zobaczyć piękny jesienny świt w spokoju, w ciszy, bez pośpiechu...a kiedy tylko zjechałam z głównej drogi widziałam, że będzie pięknie, bo cała okolica wyglądała jakby ktoś rozlał nad nią mleko! Gęsta mgła spacerująca polną drogą prowadziła mnie w kolejne piękne zakątki i powodowała raz po raz coraz większy zachwyt!
Stojąc wśród pól z aparatem na szyi, czując chłód październikowego poranka na skórze i promienie budzącego się słońca na twarzy, zaczęłam marzyć o sesjach jakie mogłabym wykonać w tak pięknych okolicznościach przyrody <3 Niestety nie trwało to długo, bo powoli trzeba było już wracać. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że dosłownie godzinę później dostanę wiadomość z zapytaniem...czy byłabym w stanie wykonać dzień później sesję pary- o wschodzie słońca! Dosłownie nie wierzyłam w to co widzę :D Choć miałam na ten dzień już inne fotograficzne plany to stwierdziłam, że takiej szansy od losu nie mogę odrzucić! Dorzuciłam więc kolejną sesję w grafik, wstałam jeszcze wczesniej niż poprzedniego dnia i pobiegłam na busa, bo czekała mnie dodatkowa godzina drogi na spotkanie z moją parą. Po drodze panowała jeszcze zupełna ciemność, a ja jechałam w miejsce, które znalam tylko z opowieści innych, po cichu mocno licząc na gęstą mgłę i ciepłe światło wschodzącego słońca. To drugie zdecydowanie mnie nie zawiodło! Mgły niestety tego dnia nie było wcale, ale za to modeli miałam przesympatycznych i mimo, ze naszą wizję nie do końca udało się zrealizować to uważam ten wypad za udany. :) Cieszę się, że podjęłam się tego zlecenia i że udało mi się obejrzeć te dwa jesienne świty na żywo <3 Efektów naszej porannej sesji niestety nie będę mogła Wam pokazać, ale zapraszam na wspólny krótki poranny spacer wśród pól i łąk. <3

























2 komentarze:

  1. Karolina ujęłaś bardzo magiczny moment na tych zdjęciach i ja tą magię widzę <3 Jesienne wschody są przepiękne - my mieliśmy sesję narzeczeńską właśnie o wschodzie nad Wisłą i te kadry są dla mnie bardzo wyjątkowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne zdjęcia, przepiękny opis, czuć ten spokój a jednocześnie tą moc i możliwość zaczerpnięcia energii z budzącej się do dnia jesiennej przyrody, która mimo pozornej szarości ma nam tak wiele jak widać do zaoferowania.
    PS Troszkę zazdroszczę Ci tego obiektywu... zdjęcia jak poezja... :)

    OdpowiedzUsuń