Cześć! Jak się macie?
Od ostatniego wpisu minęło kilka tygodni i przyznam szczerze, że wyszłam już trochę z wprawy jeśli chodzi o pisanie tutaj i zabierając się za dzisiejszy wpis zastanawiałam się jak właściwie powinnam go zacząć. W gruncie rzeczy chciałam Wam pokazać nowe zdjęcia, które udało mi się ostatnio wykonać. Są to ujęcia z kadrami (niby)makro, do których pozował mi mech płonnik o przepięknym pomarańczowo-czerwonym odcieniu.
Przy okazji chciałabym napisać też kilka słów o tym dlaczego nazywam te zdjęcia ,,niby makro'' i na czym właściwie polega ten typ fotografii. Już dawno temu zauważyłam, że określenie ,,makro'' jest zbyt często nadużywane przez fotografów (zwłaszcza tych młodych i początkujących), najczęściej w odniesieniu do zdjęć, które tak na prawdę nie mają z nim nic wspólnego. W prawdziwym makro liczy się bowiem przede wszystkim skala odwzorowania i ostrość fotografowanego obiektu*(opis samej terminologii stosowanej w odniesieniu do makrofotografii możecie znaleźć bez trudu w internecie, zostało to np. fajnie i przystępnie wyjaśnione w jednym z artykułów na portalu Szeroki kadr, więc pozwólcie, że odeślę Was tam bez powielania tego tutaj), dlatego wydaje mi się, że owo często prezentowane ogólnikowe podejście, że skoro jakiś obiekt jest fotografowany w przybliżeniu lub na zdjęciu są po prostu rośliny to mówimy już o makro, jest po prostu niewłaściwe i nie fair.
Makrofotografia to fascynująca i piękna dziedzina fotografii (wymagająca nie raz ogromnej precyzji i wielkiej cierpliwości),podobnie jak fotografia zbliżeniowa, z którą również jest nagminnie mylona. Jestem pełna podziwu dla tych fotografów, którzy oglądając ,,mały'' świat przez obiektyw potrafią tworzyć zarówno precyzyjnie dopracowane ujęcia makro, jak i cudne malarskie obrazy z tej drugiej kategorii. Jest wielu znanych i utalentowanych fotografów zatrzymujących w kadrach najdrobniejsze szczegóły otoczenia, jednak przy okazji tego wpisu chciałabym Wam pokazać prace Magdy Wasiczek (którą, swoją drogą również poznałam dzięki Szerokiemu Kadrowi) i zachęcić do większego zagłębienia się w tą tematykę, a może także wypróbowania w niej swoich sił. :)
Wracając do tematu dzisiejszych zdjęć: są one kontynuacją wpisu sprzed dwóch lat, który znajdziecie tutaj. Przez ten czas znacznie rzadziej sięgałam po aparat, by zatrzymać w kadrach otoczenie widziane w tak dużym przybliżeniu, ale kiedy podczas ostatniego spaceru znalazłam na łące kępkę mchu o tak intensywnym kolorze, wiedziałam, że lepszej okazji na stworzenie tego typu fotografii nie będzie! Bo choć fotografią zbliżeniową zajmuję się czysto hobbistycznie i amatorsko to sprawia mi ona wielką frajdę i staram się nie marnować żadnej okazji by poświęcić jej chociaż chwilę.
Zdjęcia wykonałam Canonem 6d w połączeniu z obiektywem kitowym 18-55 z pierścieniem odwrotnego mocowania i Heliosem 44M-4 z pierścieniami pośrednimi.
Mam nadzieję, że zdjęcia się Wam spodobają i że niedługo znów zobaczymy się tu ponownie! :)
Do usłyszenia!
Ja nadużywam słowo 'makro', przyznam się, bo też czemu nie. hehe Twoje zdjęcia zachwycają, cudowna głębia kolorów. Magia jeszcze raz magia. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko. :)
Dziękuję, bardzo mi miło, że zdjęcia Ci się spodobały :) Co do nadużywania określenia ,,makro'' nie chodzi mi tu tyle o częstotliwość, co pewną ignorancję. Człowiek uczy się przecież całe życie, więc zawsze można dowiedzieć się czegoś nowego i nie powielać błędnego myślenia innych :) Myślę, że nawet jeśli nie zgłębiamy danej dziedziny, a jedynie mamy z nia pobiezny kontakt to warto zagłębić się chociazby w podstawy- tak dla siebie, dla własnego rozwoju :)
UsuńCiepłe barwy i niezwykle przyjemne w odbiorze makro-cudeńka, tylko pogratulować :)
OdpowiedzUsuńZawsze mam z tym kłopot, poza tym chyba nawet nie mam tak ostrego obiektywu, a szkoda :))
Pozdrawiam, obiecując częstsze wizyty w Twojej krainie piękna :)
Dziękuję serdecznie, będzie mi bardzo miło! :) Wbrew pozorom do tworzenia takich zdjęć wcale nie potrzeba cudów! Ot zwykły KIT 18-55 lub manualny Helios/ Pentacon i pierścień odwrotnego mocowania lub pośredni za kilka zł (oczywiście mówię w tym momencie o zestawie z dowolną lustrzanką canona), przymknięcie przysłony do np. f/11, a później już tyloko czysta zabawa światłem i kolorami :)
UsuńCudowne! Ja już nie raz próbowałam z obiektywem kitowym 18-55 z pierścieniem odwrotnego mocowania, ale to potrzebuje dużo światła bo nie da się zmieniać wartości przysłony :( (albo ja nie umiem xD )
OdpowiedzUsuńPodnieś ISO na 400-800 (w plenerze nie wchodzę powyżej 400), a przysłonę ustaw normalnie przy prawidłowo zamocowanym obiektywie (u mnie zawsze jest to przedział od f/9-13 w zależność od tego jaką głębię ostrości chcę zachować, ale nawet przy tak domkniętej przysłonie nie jest ona zbyt duża i można fajnie bawić się rozmyciem ), a potem dopiero mocuj obiektyw odwotnie :) Fakt, że wtedy już tej wartości nie da się zmienić bez ponownego przekręcania obiktywu do standardowej pozycji, ale jeśli wybierzesz sobie dobrą wartość przysłony to na prawdę nie bedzie Ci to już później przeszkadzać :)
Usuń