Cześć!
Dziś dosyć nietypowo bo zabieram Was w małą podróż,a raczej wycieczkę,nie mniej jednak mam nadzieję,że się Wam spodoba :)
Przemyśl-położony zaledwie 12 km od granicy z Ukrainą stanowi ciekawy obiekt na mapie południowo-wschodniej Polski.Choć od Rzeszowa pociągiem dzieliło nas jedynie 1,5 godziny drogi to po raz pierwszy wybrałam się tam dopiero teraz. Głównie z ciekawości,ale miała to tez być podróż sentymentalna dla mojej mamy,która studiowała tam przeszło 20 lat temu i od tamtego czasu nie miała okazji odwiedzić tego miasta.
W Przemyślu spędziliśmy zaledwie kilka godzin,ale i tak z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć,że jest to piękne miasto,tętniące życiem,z niebywałym urokiem oraz klimatem,pełne zabytkowych kamienic i ...kościołów,ale o tym poniżej. :)
Wysiadając na stacji PKP Przemyśl Główny pierwszą rzeczą jaka mnie uderzyła był dobiegający z peronu dźwięk akordeonu-już wtedy wiedziałam,że to nie jest jedno z tych małych niczym niewyróżniających się miasteczek,jakich nie brakuje w tej części kraju,lecz prawdziwa perełka :)Moje przypuszczenia potwierdził już sam widok tego budynku i sąsiadujących z nim kamieniczek, trzeba przyznać,że pod względem architektury Przemyśl rozkłada Rzeszów na łopatki.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy w okolicy Rynku od Muzeum Dzwonów i Fajek, które mieści się w wieży zegarowej na ulicy Władycze. Muzeum to posiada bardzo ciekawe i bogate zbiory. Oprócz ogromnej liczby dzwonów przeróżnej wielkości, największe wrażenie zrobiły na mnie zabytkowe ręcznie zdobione fajki w kształcie wyjącego wilka czy głowy zbójnika oraz te,które zobaczycie na jednym ze zdjęć poniżej.
Po pokonaniu 199 schodów znaleźliśmy się na samym szczycie wieży zegarowej,z której rozpościera się widok na całe miasto.Prawie dostaliśmy zawału,gdy podczas robienia pamiątkowych zdjęć tuż obok zaczął bić dzwon-może to śmieszne,ale tego się nie spodziewaliśmy! :)
Kolejnym etapem wycieczki było odwiedzenie Katedry.Przemyśl to miasto dwóch kultur i narodów-przeplatają się tu więc elementy kultury polskiej i ukraińskiej,dlatego tez nikogo nie dziwi że tuż obok siebie stoją kościoły i cerkwie,a nawet synagogi.
Krążąc wokół wspomnianej katedry trafiliśmy na ulicę zamkową,a mając zaledwie kilkadziesiąt metrów do samego zamku przemyskiego postanowiliśmy na niego zerknąć od wewnątrz(niestety nie posiadam zdjęcia jego zewnętrznej strony).Jeśli mam być szczera to sam zamek nie zachwyca,ani wielkością ani zbiorami,któryś na swojej drodze spotkałam na prawdę niewiele,być może wynika to z pełnionej przez niego obecnie funkcji ośrodka kulturalnego-coś w rodzaju ośrodka kultury.Ale posiada jedną zasadniczą cechę,dzięki której tą wizytę zaliczam do udanych.Mowa oczywiście o 4 basztach,z których również można podziwiać widok na miasto z nieco innej perspektywy niż poprzednio.My weszliśmy jedynie na basztę nr.3,jednak czuję się w pełni usatysfakcjonowana :)
Dodatkowo zamek otoczony jest pięknym parkiem a ponadto bezpośrednio z placu zamkowego można podziwiać...tak,tak widok na miasto,tym razem na pierwszym planie znajduje się rzeka San,dzieląca miasto na pół oraz kilka dużych mostów.
Na koniec postanowiliśmy odwiedzić główny punkt każdego miasta czyli Rynek,i tutaj pojawiło się małe rozczarowanie.Przemyski Rynek w moim odczuciu jest taki zwyczajny,pospolity a może nawet nudny,ale za to od rynku można skręcić w na prawdę wiele wąskich,klimatycznych uliczek.Przechodząc przez nie oczami wyobraźni widziałam już sesję ślubną,jaką chciałabym tu kiedyś zrobić.Może za kilka lat uda się znaleźć odpowiednich klientów i spełnić to małe marzenie-kto wie?
Fani architektury zdecydowanie mieli by tutaj co podziwiać,bo każda kamieniczka jest inna,niepowtarzalna co dodaje temu miastu uroku :)
Fani architektury zdecydowanie mieli by tutaj co podziwiać,bo każda kamieniczka jest inna,niepowtarzalna co dodaje temu miastu uroku :)
Wracając z Rynku, mój wzrok przyciągnął jeden z kościołów,tak bardzo inny od tych które widuję w swoich stronach i innych miastach.Nie mogłam przejść obok niego obojętnie!
Wydawałoby się,że to już koniec wycieczki więc spacerowym krokiem udaliśmy się na dworzec...no dobra najpierw na lody (przy ul.Jagiellońskiej),a później na dworzec i tu nastąpił totalny szok!
Nigdy w swoim ponad 20-letnim życiu nie widziałam tak pięknego i zadbanego dworca! Od lat dziecięcych mój wzrok przyzwyczaił się już do ruin zwanych dworcami PKP,a tu taka pozytywna niespodzianka.Odniosłam wrażenie,że przemyski dworzec był lepiej odrestaurowany i urządzony niż wcześniej wspomniany zamek-taka ironia losu :P
Mieszkam całkiem niedaleko Przemyśla i tak masz rację to jest perełka :)
OdpowiedzUsuń